Sprzedaj kozę
Dobry wieczór wszystkim. Dobry wieczór w tym dziwnym świecie. Świecie jak z tej ilustracji, która ma tytuł "Lizbona". Chciałam wam coś tutaj zacytować. Urywek wpisu sprzed roku. Może pamiętacie tę historię, jak wracałam autokarem z Ukrainy, z Iwano-Frankowska, gdzie miałam kilka spotkań autorskich z młodzieżą, i czekałam na granicy dwanaście godzin? Horror. Szczególnie, że do autokaru wsiadłam późnym wieczorem i, owszem, zjadłam kolację, ale niezbyt ciężką, ale już nic do jedzenia nie wzięłam, bo miałam iść spać i obudzić się w Warszawie. Miałam butelkę wody i chyba ze trzy złote, wydałam na toaletę na granicy, na kawę już nie starczyło, a automat nie przyjmował karty. Obcy ludzie na szczęście pomogli. Ale nie opowiadałam tego wtedy, żeby się nad sobą użalać. Przeciwnie. Ta podróż, trwająca nie trzynaście, a dwadzieścia cztery godziny, czegoś mnie nauczyła. I tu będzie cytat: Jest maj, spotkań autorskich od groma, ale po raz pierwszy podróże w ogóle mni