Ile to będzie kosztowało?
Dyskutowałam wczoraj żarliwie w pracowni z Jurkiem Dołżykiem, który podobnie jak ja ma całe mnóstwo różnych zainteresowań, między innymi maluje i tańczy tango, o pojęciu ceny, jaką za różne rzeczy musimy zapłacić. Co prawda w wielu aspektach nie zgadzaliśmy się zupełnie, ale pojęcie ceny wydało mi się ciekawe, na tyle ciekawe, żeby je poruszyć na tym blogu. Oczywiście nie chodzi mi o to, żebyśmy oszczędzali, czy coś takiego, o tym jest mnóstwo innych blogów, niektóre nawet czytam, choć oszczędzać na razie się nie nauczyłam i jestem ostatnią osobą, która mogłaby tego uczyć innych. Dotyczy to oczywiście planowania życia i kariery, jakkolwiek ją rozumiemy, a zapewne dotyczy też stosunków międzyludzkich. Ostatnio w IR rozmawialiśmy o tym, jak negatywne konotacje ma w języku polskim wyraz kariera. No bo taki karierowicz na przykład to raczej niefajny gość. A jak ktoś już wybrał karierę, na przykład zamiast opiekowania się dziećmi, to już w ogóle fuj. W języku angielskim na przykład