Dlaczego nikt dziś nie lubi ludzi Renesansu?


Dlaczego nikt dziś nie lubi ludzi Renesansu?

Zawsze w Pearsonie, mojej pracy-matce, śmieliśmy się, że cała nasza wiedza pochodzi z podręczników, które redagujemy. Ewentualnie jeszcze z Wyborczej. Dużo w tym prawdy i to jest oczywiście ta wartość dodana, bo jak człowiek zajmuje się podręcznikami to chce czy nie chce czyta teksty o różnych rzeczach i jest to w dużej mierze inspirujące.
I tak wczoraj, redagując jeden z nowych rozdziałów podręcznika do liceum, natknęłam się na rzecz niezwykle inspirującą, a mianowicie fragment książki Emilie Wapnick „How to be Everything” (w dosłownym tłumaczeniu: „Jak być wszystkim”). Potem obejrzałam jeszcze jej mowę na Ted Talk i to było dla mnie objawienie, coś, czego przez lata nikt mi nie powiedział, więc dzielę się tym z Wami.
Emilie wychodzi od swojej własnej historii. Kiedy ktoś pytał ją o zainteresowania, miała problem i wcale nie dlatego, że tych zainteresowań nie miała, ale dlatego, że miała ich zbyt dużo. Lubiła matmę, sztukę, robiła strony w necie, grała na gitarze. Potem dorosła i  zauważyła, że kiedy angażuje się w coś bardzo, to po jakimś czasie, kiedy już sporo w tym osiągnie, zaczyna ją to nudzić i musi zacząć robić coś innego.
I wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że takie podejście zwykle spotyka się z krytyką. Bo mamy zakorzenione od dzieciństwa przekonanie, że COŚ MUSIMY WYBRAĆ. Na coś się zdecydować. I stać się w tym specjalistą. Znaleźć swoje prawdziwe powołanie i poświęcić mu życie. O tym pisałam już kiedyś: zaangażowanie w jedną rzecz, w to, w czym jesteśmy dobrzy, czyni z nas specjalistów. I pisząc to przecież przekazywałam dalej wiarę w to, że bycie specjalistą jest najlepsze. I nawet ktoś mnie skrytykował pisząc, że on często zmienia zawody, bo inaczej wariuje, i miał rację, bo nie patrzyłam wtedy z tej perspektywy, chociaż patrząc na siebie przecież też trochę tak mam jak Emilie Wapnick. Tyle, że całe życie próbowałam się przekonywać, że jeśli to mam, to raczej powinnam to z siebie wyplenić i jakoś się jednak ukierunkować.
To mamy wpojone. Jeśli ktoś na przykład robi coś przez pięć lat i przestanie, bo zajął się tym innym, uważamy, że te pięć lat stracił.
Jeśli ktoś robi pięć rzeczy naraz, uważamy, że łapie pięć srok za ogon.
Nawiązując do poprzedniego tekstu, nie cenimy ośmiornic. Cenimy rekiny.
A przecież nie każdy jest tak samo zaprogramowany.
Emilie takie osoby jak ona nazywa MULTIPOTENCJALNYMI. To osoby z wieloma zainteresowaniami i aspiracjami. Mogą czuć się niezrozumiane i samotne. Wyśmiewane. Nie traktowane poważnie.
A przecież nie bez powodu mówi się na takie osobowości „ludzie Renesansu”. Bo w tej epoce to właśnie było doceniane. Taki na przykład Leonardo da Vinci. Malarz, architekt, filozof, muzyk, pisarz, odkrywca, matematyk, mechanik, anatom, wynalazca, geolog, rzeźbiarz. 
Mówi się, że teraz nie byłoby to możliwe, bo za bardzo rozwinęła się wiedza, żeby być specjalistą w wielu dziedzinach. Ale czy też tej wielorakości nie zabijamy? Czy nie traktujemy trochę niepoważnie ludzi, którzy chcą być wszystkim? Też coś, w głowach im się poprzewracało. Jesteśmy epoką specjalistów, niestety.
Przykłady z półki z książkami.
Czy jak na przykład taki autor kryminałów, Nesbo, napisał książkę dla dzieci, to nie patrzymy na tę książkę trochę podejrzliwie?
Albo, że Rowling napisała książkę dla dorosłych?
Czy wiedzieliście, że Kapuściński pisał też wiersze? No jak on mógł.
Oczekujemy od ludzi, że będą zrobieni ze skały jednorodnej i jak ta skała trzymać się będą siebie na wieki. Zmiana zawodu witana jest aplauzem tylko wtedy, gdy oznacza awans społeczny, większy sukces finansowy czy wizerunkowy. Była nauczycielką, ale założyła własną firmę odzieżową, dobrze jej idzie. OK. Pracowała w banku, ale została pisarką. OK. Była pisarką, a potem zaczęła pracować w marketingu. Hm… Miała własną firmę, a potem została przedszkolanką. Hm… A może: Była skrzypaczką, potem pracowała jako psycholog, w końcu została dyrektorką szkoły językowej. Co to w nas budzi? Czy nie zdziwienie, zaniepokojenie, jakieś takie wrażenie, że może coś jest z tą osobą nie tak?
A przecież bycie multipotencjalistą ma swoje dobre strony. Synteza wiedzy z kilku dziedzin może dać zupełnie niespotykane rezultaty. Wszystko co robisz w jakiś sposób pomaga w robieniu czegoś innego. Pamiętam, jak kiedyś powiedziała mi znajoma numerolożka: rób wszystko co robisz i traktuj to jako jeden dom, który budujesz z różnych elementów. Zapadło mi to w pamięć. Polimat szybko się też uczy nowych rzeczy, bo po prostu wiele razy już bywał początkujący i ma zdolność uczenia się wszystkiego od początku. A ostatnia rzecz to oczywiście elastyczność, która na rynku pracy będzie coraz bardziej cenna. Jeśli wypiszecie sobie wszystkie rzeczy, które moglibyście robić, żeby się utrzymać, to pewnie będzie to spora lista, ale rzecz jasna u multipotencjalisty jeszcze większa. I taki to na pewno nie zostanie bez pracy.
No i – o czym Emilie nie mówi wprost – bycie taką osobą i niepohamowane szukanie nowych rzeczy w życiu znacząco eliminuje poczucie nudy i rutyny.
Podsumowując: jeśli jesteś urodzonym specjalistą, to się specjalizuj. Ale jeśli jesteś z natury multipotencjalistą to broń Boże! Zostań taki jak jesteś! Nic nie jest z tobą nie tak!
Naprawdę, naprawdę mnie to uwolniło. Od myślenia, że za dużo, że to bez sensu, że przecież muszę się na coś zdecydować. Nie mam zamiaru.
Bardzo polecam obejrzeć Emilie na TED – tu jest link do wersji z polską transkrypcją.
A teraz – dobranoc. Zrobiłam już dzisiaj tyle różnych rzeczy, że muszę dać mojemu multipotencjalnemu mózgowi odpocząć.



Comments

  1. Kolejny znakomity tekst! Bezbłędny! Świetne myślenie. Materiał na bardzo dobrą książkę, wysokonakładową. Howk.

    ReplyDelete
  2. Dziękuję:-) A kto tak miło komentuje?

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

CHCENIE SIĘ

Wielkie upodlenie albo katharsis

Czego nauczyła mnie Pina